Jakiś czas temu miałem nieprzyjemną historię z urzędnikiem. Zachowywał się agresywnie i nie chciał mi wydać potrzebnego dokumentu, choć miałam ku temu wszelkie podstawy. W końcu dostałam to, czego chciała, ale stres był okropny. Cała byłam spocona, serce waliło, mój nastrój był beznadziejnie zrujnowany.
Oczywiście od razu zrobiłam sobie sesję GSR. Uspokoiła mnie i zapomniałаm o tej sytuacji jak o strasznym śnie.
Ale w poniedziałek znowu musiałаm iść do tego urzędnika. Popełnił błąd w ważnym dokumencie, trzeba było go poprawić.
Jak zawsze był zbyt leniwy, by pracować, pójść komuś na rękę, lub przyznać się do błędów było dla niego jak śmierć. Na początku próbował mnie przekonać, że ten błąd wcale nie jest błędem. Potem – że nie jest ważny.
A nareszcie zaczął po prostu rzucać różnymi przedmiotami (piórem w szybę pomiędzy nami, następnie – teczką o stół z taką siłą, że papiery rozsypały się po podłodze).
Kiedy to nie pomogło, wydał jednak poprawiony dokument, pokazując całym swoim wyglądem, jak nieznośnie cierpi.
To normalne dla niego, ale moje zachowanie mnie zadziwiło.
Byłam spokojna jak boa dusiciel. Nic więcej – po prostu potrzebowałаm dokumentu bez błędów. Patrzyłаm na latające długopisy i teczki, jak na wiatr kołyszący wierzbami.
Żadnych zaburzeń serca czy zepsutego nastroju!
To po prostu niesamowite, jak jedna sesja GSR może zmienić coś w środku tak bardzo, że mali tyrani nagle tracą władzę!